
Pierwsze i najważniejsze
Zdjęcia przedstawione w książce są perfekcyjne. Bez wyjątku. A to chyba najlepsza rekomendacja i dowód na to, że autor zna się na rzeczy. „Reportaż ślubny w praktyce” to naprawdę ciekawa pozycja.
Co w środku?
W książce „Reportaż ślubny w praktyce” Autor poświęca bardzo dużo miejsca kwestii reklamy i wiążącym się z nią problemom: budowie i optymalizacji stron pod kątem wyszukiwarek (zagadnienie z którym nie spotkałam się w żadnym innym poradniku), strategiom reklamy internetowej, znaczeniu fotoblogów. Ta część jest równie obszerna co część poświęcona samym technikom fotograficznym. Podsuwa pomysły początkującym fotografom ślubnym na rozbudowanie portfolio i zdobycie doświadczenia pod okiem profesjonalisty w roli asystenta, omawia plusy i minusy takiego rozwiązania. W przyjemny sposób wymienia też listę zdjęć „obowiązkowych”, jakie każda panna młoda chce widzieć w swoim albumie. Jego ideologia jest od początku jasna i klarowna, treść poradnika jest zatem spójna i czytelna. Paul van Hoy przykłada w książce jednakową wagę do warsztatu fotograficznego i umiejętności utrzymania dobrej pozycji na rynku. Ma to rzeczywiście jest sens przy tak dużej i agresywnej konkurencji na rynku ślubnym.
„Reportaż ślubny w praktyce” zawiera ciekawy opis przygotowań przed wykonaniem zlecenia a także schemat postępowania po jego zakończeniu. Pobieżnie omawia też kwestię zdjęć sukni ślubnej i detali. Ciekawostką jest rozdział o stawkach. Z jednej strony pomoc w ich ustaleniu może być przydatna, z drugiej jednak autor nie podaje żadnych choćby przybliżonych kwot (co jest zrozumiałe jako że działa na zupełnie odmiennym od naszego rynku amerykańskim i to w segmencie exclusive), a więc użyteczność tego fragmentu trudno mi jednoznacznie ocenić.










Podsumowanie
Generalnie oceniam poradnik jako bardzo użyteczny, nie jest to zbiór filozoficznych rozważań i tzw „lania wody” jak w paru innych pozycjach. Zawiera przydatne informacje, sygnalizuje problemy, którym czytelnik musi przyjrzeć się dokładniej we własnym zakresie. Uważam, że warto go mieć w swoim zbiorze.
Wypada o niebo lepiej niż recenzowana wcześniej „Lampa błyskowa w fotografii ślubnej”.